Minęło kilka dni od narodzin lwiątek. Ich rodzice byli bardzo szczęśliwi (no, można powiedzieć prawie, bo Egar wolał mieć syna, ale przyzwyczaił się do córki). Nehbu, razem z Miriabi i małym Mohatu, leżał w chłodnej jaskini, na dworze był z kolei bardzo ciepło. Rodzice ciągle nie mogli nacieszyć się maluchem. Ale Miriabi zauważyła, że jej mąż jest jakiś zaniepokojony.
-Eeee, Nehbu?- zaczęła powoli lwica.
-Hmmm?- mruknął pod nosem lew.
-Widzę, że coś cię trapi... Więc o co chodzi?
-Myślę tak sobie o mojej siostrze Mii... ona ma taką ładną córkeczkę...- westchnął król.
-I co z tego?!- prychnęła z drobną ironią w głosie.
-To jest... cóż... ja bym po prostu chciał, żeby Mohatu, miał za żonę Dalię. - powiedział. Miriabi skwasiła minę. Wiedziała, że dla jej syna byłoby najlepiej znaleźć przyszłą małżonkę jak najszybciej, ale po prostu nie ufała za bardzo Mii. W ogóle jej nie lubiła. Ale w ten sposób nie chciała ranić Nehbu, więc się zgodziła. Trzeba jeszcze było ustalić to z Mią. Zielonooki lew zabrał małżonkę i kilka lwic ze sobą, a Mohatu został pod opieką Xyleny. Natomiast lwy ruszyły do Stada Ciemności. Tereny które wybrało sobie to stado były urodzajne i żyzne. Pierwsze kogo spotkali to właśnie Mię. Przywódczyni Stada Ciemności zdziwiła sie na ich widok.
-Witaj, bracie.- syknęła z arogancją.- Czego tutaj szukasz?
-Urodził nam się syn.- powiedział Nehbu z powagą.- Wiemy, że tobie urodziła się córka. Chcielibyśmy, żeby zostali zaręczeni.
-To byłby dla mnie i dla mojego stada wielki zaszczyt.- odpowiedziała Mia z drobnym rumieńcem. - Chętnie się na to zgodzę.
-Dobrze. A więc niech ceremonia odbędzie się jutro pod drzewem rajskich kwiatów. Najlepiej w samo południe.- rzekł lew. Pożegnał się z siostrą i wrócił do jaskini. Lecz Miriabi nadal nie wiedziała czy to dobry pomysł. Ale decyzji cofnąć już nie można było. Nazajutrz, w południe, zgodnie z umową Lwie Stado ruszyło na tereny Stada Ciemności. Pod drzewem rajskich kwiatów stała Mia, a za nią Tavo i reszta stada. Brązowa lwica siedziała przy szerokim głazie na którym położyła Dalię. Nehbu westchnął i podszedł do siostry, zostawiając za sobą stado i małżonkę. Przed córką Mii, położył Mohatu. Ta uśmiechnęła się do lewka przyjacielsko, lecz ten zrobił tylko zdziwioną minkę.
-Uroczyście ogłaszam, że Ceremonia Zaręczyn została otwarta!- przemówił władca Lwiego Stada.- Czas na złożenie tradycyjnej lwiej przysięgi.- po czym, położył łapę na sercu. Mia zrobiła to samo. Przysięga ta była dość długa i skomplikowana by ją przepisać. Kiedy zakończono przemowę, łuna światła słońca oświetliła lwiątka.
"No to teraz władza jest moja!"- pomyślała Mia i uśmiechnęła się. Wzięła szybko Dalię i pognała za stadem. Nehbu też zabrał synka i ruszył na swoje włości. Bardzo chciał powiedzieć synowi o tym co zaszło tamtego dnia, ale musiało to być ścisłą tajemnicą, według przysięgi. Mohatu miał się o tym nigdy nie dowiedzieć...
Fajne :3
OdpowiedzUsuń