sobota, 30 czerwca 2012
Rozdział II - Narodziny
Słońce zaświeciło nad sawanną, zapowiadał się ciepły, letni dzień. Miriabi obudziła się jako pierwsza ze stada, gdyż zbudziły ją promienie słońca. Miała nieco opadnięte powieki, jako że całą noc nie spała z powodu częstych i nagłych bólów brzucha. Wstała powoli i spojrzała na swój brzuch.
"No tak, pewnie za parę dni urodzi się lwiątko." - pomyślała z uśmiechem. Spojrzała na swojego męża który jeszcze spał. Pochyliła się nad nim oraz liznęła go w policzek. Po czym wyszła z groty i udała się nad wodopój. Natomiast w grocie zbudził się niespodziewanie Egar. Poszczęściło mu się, bo wszyscy, łącznie z Nehbu jeszcze spali, a on miał szansę wykończyć króla. Podszedł do śpiącego lwa, wysunął długie, niestępione jeszcze pazury, podniósł łapę i już miał przeciąć tętnice w szyi Nehbu, gdy obudziła się Ebi. Zdziwiona spojrzała na Egara.
-Nie śpisz już?- szepnęła zaspana. Lew nie odpowiedział. Zgrzytnął tylko zębami ze złości, że mu się nie udało zabić króla. Wyszedł pospiesznie z jaskini i udał się w stronę wzgórz. Natomiast, szara lwica wstała i udała się tam gdzie wcześniej jej koleżanka - nad wodopój. Niespodziewanie lwice spotkały się tam. Jak zwykle chciały porozmawiać ze sobą. Obie położyły się na kamieniu który widniał tuż przy brzegu stawu.
-Wiesz Ebi... chcę ci wyznać pewien sekret...- zaczęła niepewnie błękitnooka.
-Co takiego?- dopytywała się Ebi z zaciekawieniem.
- Ja... ja jestem w ciąży!- wykrzyknęła szczęśliwa Miriabi.
-To cudownie! Miriabi gratulację!- mówiąc to objęła przyjaciółkę łapą.- I wiesz... ja też jestem w ciąży!
-Pawian Hekima mówił, że już dzisiaj mogę urodzić.- pochwaliła się brązowa.
-Ja też mogę urodzić dzisiaj, ale troszkę później od ciebie.
-Na razie Nehbu nic nie wie. A powiedziałaś o tym Egarowi?- spytała Miriabi.
-Nie, jeszcze nie.- odpowiedziała Ebi. - On tylko wie, że Mia i Xylena są w ciąży.
Lwice były bardzo podekscytowane ciążą. Ale postanowiły powiedzieć o tym swoim mężom dopiero o zmierzchu. Wreszcie nastała ich upragniona chwila. Miriabi leżała w grocie i czekała na powrót Nehbu. Kiedy lew wszedł, otarli się nosami. Miriabi ciągle nie miała odwagi powiedzieć mężowi o ciąży, ale i tak prędzej czy później by się wydało.
-Nehbu... muszę ci o czymś powie... AAAAŁŁŁ!- zawyła nagle z bólu przywódczyni.
-Kochanie, co się stało?- Nehbu był cały przerażony. Nie wiedział kompletnie co robić.
-Ja.. ja rodzę! Ał! Biegnij po Hekimę! Już!- dyszała brązowa. Hekima był pawianem, dostępnym do dyspozycji każdemu zwierzęciu potrzebującemu pomocy. Nehbu ufał szamanowi i pobiegł do niego. Droga do jego baobabu nie była daleka. Jednak kiedy go przyprowadził do jaskini, Miriabi leżała wyczerpana na ziemi, ale nie widać było, że ją coś boli. Za to odsłoniła spod łapy małą, złotawą kulkę. Malutkie, słodkie i puszyste lwiątko.
-Hekima, to chłopczyk czy dziewczynka?- zapytał kipiąc z radości Nehbu. Pawian zachchotał, podszedł do młodej matki i obejrzał lwiątko.
-Masz syna, panie.- powiedział pawian. Królewska para, pozwoliła odejść szamanowi, chcieli teraz spędzić jaki najwięcej czasu z synkiem. Miał on ciemnozłotą sierść, pomarańczowe oczy i kępkę rudawo-brązowej grzywy. Nazwano go Mohatu. Kilka godzin po porodzie, wszystkie lwice w stadzie wiedziały o synu Miriabi i Nehbu. Tylko jeszcze Egar nic o tym nie wiedział. Był sam w innej grocie, chodził w kółko i zastanawiał się dalej, jak pozbyć się Nehbu. Nagle przyszła do niego Ebi.
-Nie uwierzysz Egar, jakie mam dla ciebie wesołe wieści!- promieniała szara lwica.
-Co się stało? Nehbu umarł? Zginęła Miriabi? Mia została zamordowana? A może zmarła Xylena?- dopytywał się przejęcie Egar.
-Nie, nic się takiego nie stało. Po prostu Nehbu ma syna.
W Egarze coś zabulgotało. Był wściekły. Chlasnął lwicę pazurami, a ta poleciała w głąb groty.
-TO SĄ TWOIM ZDANIEM DOBRE WIEŚCI?!- ryknął.
-Egar! Ja... ja , ja rodzę!- wybełkotała lwica.
-Co?
Poród Ebi jednak nie trwał długo. W końcu urodziła śliczną córeczkę. Egar nie cieszył się z córki, ale zaakceptował ją. Zauditu, bo tak ją nazwano, posiadała jasno-kremowe futerko, oraz niebieskie oczy. W tym dniu urodziły się jeszcze dwa lwiątka - córka Tavo i Mii, którą nazwali Dalia. Była ona jasnobrązowa z turkusowymi oczami. No i Xylenie i Ixanowi urodził się też syn. Jego imię to było Luxan. Miał, ciemnozłotą sierść, ciemnobrązowe oczy, oraz jasnobrązową kępkę grzywy. Co dziwne, jego drugie ucho było ciemnobrązowe. Tak zakończył się "Wielki Dzień Narodzin".
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Super notka i fajne obrazki !
OdpowiedzUsuńZgadzam się z Balonową_56
OdpowiedzUsuń, Że są fajne te obrazki.
Wpadnij czasem na mojego bloga http://krollew-historia.blogspot.com/